0 użytkowników i 3 Gości przegląda ten wątek.
Moda modą, ale tym razem Mercedes przesadził. Właśnie pojawiły się zdjęcia nowego SUV-a marki, który do złudzenia przypomina BMW X6. Auto, które nazywa się GLE Coupe, zadebiutuje oficjalnie w przyszłym roku, na salonie w Detroit. Nie wiemy jak na nowość Mercedesa zareagują Bawarczycy, ale sugerujemy przynajmniej telefon do prawnika od praw autorskich.
BMW przypomina raczej limuzyne względnie liftback na dużych kołach i w/g mnie w niczym SUV-a nie przypomina, a tył zerżnięty z mietka wiec panowie ze Stuttgartu mogą sie zdenerwować.
Cała Polska sie wstydzi, BMW jeżdżą żydzi ;D
Historia polskiej motoryzacji nie jest przesadnie bogata, a samochody nie będące kopiami zagranicznych modeli to już wyjątkowa rzadkość. Nic zatem dziwnego, że tak kultowym modelem w naszym kraju jest Syrena, a próby stworzenia współczesnej wersji tego auta budzą tak duże zainteresowanie.Oryginalna Syrena nie była samochodem imponującym, kojarzyła się raczej z prymitywną konstrukcją i licznymi awariami, ale najważniejszą jej cechą było to, że była polska. To właśnie na tym patriotyczne wspomnieniu chcą oprzeć się twórcy Syrenki z AMZ Kutno, których samochód jest już bliski produkcji. Firma ta uzyskała wsparcie od Narodowego Centrum Badań i Rozwoju w ramach programu Demonstrator +, które wiąże się z dofinansowaniem w wysokości 4,5 mln zł. Ma to umożliwić małoseryjną produkcję nowego samochodu.Prace nad Syrenką (pod taką nazwą jest oficjalnie prezentowany nowy model) rozpoczęto w AMZ w 2012 r. W tym czasie skonstruowano jeżdżący prototyp, który w całości (płyta podłogowa oraz karoseria z aluminium i kompozytu) został zaprojektowany i wyprodukowany w Kutnie. W napędzanym na przód prototypie zastosowano wahacze w zawieszeniu przednich kół i belkę skrętną w przypadku tylnych.Złożenie wniosku do NCBiR było możliwe właśnie dzięki temu, że powstał już zaawansowany prototyp, co pozwoli na szybkie uruchomienie produkcji. Projekt został szumnie nazwany jako „Reaktywacja polskiego przemysłu motoryzacyjnego – wdrożenie pojazdu osobowego Syrenka”, jednak trzeba pamiętać, że nie będzie to samochód wytwarzany masowo. W pierwszym roku powstać ma 50 egzemplarzy, w kolejnym 100, a następnie produkowanych będzie 300 Syrenek rocznie. AMZ Kutno zakłada stworzenie oddzielnej linii produkcyjnej dla tego auta, a to oznacza, że jeśli zainteresowanie samochodem okaże się większe, bez trudu będzie można zwiększyć produkcję.Kiedy możliwe stanie się zajęcie miejsca za kierownicą własnej Syrenki? Konkretna data nie została jeszcze ustalona. Dofinansowanie z programu Demonstrator + kończy się w 2016 roku i wszystko wskazuje, że przygotowania do wdrożenia rozpoczną się jeszcze w trakcie trwania projektu. W tym czasie powstanie seria próbna, która zapewni homologację nowego modelu. Choć producent już to oszacował, nie podano jeszcze informacji ile będzie kosztować nowa Syrenka.W testowanym prototypie zainstalowano silnik benzynowy o pojemności 1,4 l, który został wyposażony w instalację LPG. Prawdopodobnie taka sama jednostka napędowa znajdzie się w wersji produkcyjnej. Twórcy Syrenki mają jednak już plan stworzenia prototypów z innymi rodzajami napędu – w tym z elektrycznym. Dzięki temu w przyszłości klienci mają mieć wybór w zależności od potrzeb. Przedstawiciele AMZ Kutno zapewniają, że serwis samochodu nie będzie problemem, gdyż przepisy wymuszają na producencie zapewnienie odpowiedniej obsługi.
Zapomnieć o aucie wartym setki tysięcy euro jest raczej ciężko. Tymczasem przedstawione na powyższym zdjęciu Bugatti wygląda właśnie na porzucone. Jest całe ubrudzone, ma uszkodzoną prawą tylną część nadwozia i stoi w Rosji.Zdjęcie w ciągu 24 godzin obiegło cały świat i zelektryzowało wielu fanów motoryzacji, którzy zachodzą w głowę, jak auto warte miliony euro mogło zostać przez kogoś porzucone. Nie wspominając o komentarzach internautów nawiązujących do uszkodzenia przez z pewnością niezbyt rozgarniętego kierującego.Fakty podobno są jednak trochę inne. Jak donosi serwis autoevolution.com, Bugatti Veyron ze zdjęcia nie jest porzucone. Należy najprawdopodobniej do moskiewskiego dealera AutoLehmann, a umiejętności siedzącego za kierownicą nie mają raczej nic wspólnego z widocznym uszkodzeniem.Według spostrzegawczych internautów, to auto ofiarą stłuczki, która miała miejsce w wakacje 2013 roku w Moskwie. Kierowca Aston Martina DB9 najprawdopodobniej nie zachował należytej ostrożności i uderzył w Bugatti. Los tego pierwszego auta nie jest znany, ale o tym drugim wiemy już nieco więcej. Po feralnej kraksie, samochód trafił do wspomnianego dealera AutoLehmann, gdzie według serwisu gtspirit.com, wystawiono go za 33 mln rubli, co wówczas było równowartością ok. 771 tys. euro.
Nowy wynalazek nazywa się hamulcem Torricelli i jak pokazują pierwsze próby, potrafi skrócić drogę hamowania nawet o 40%Szwedzka firma Autoliv, specjalizująca się w produkcji systemów bezpieczeństwa, opracowała prototyp nowego rodzaju hamulca pomagającego znacząco skrócić drogę hamowania. Wynalazek nazwano Torricelli, od nazwiska XVII-wiecznego włoskiego fizyka.Zasada działania tego urządzenia przypomina odkurzacz. W podwoziu instalowana jest specjalna płyta o powierzchni 0,3 m2, która jest aktywowana w sytuacjach awaryjnych, np. przez system automatycznego hamowania awaryjnego AEB. W ciągu 0,1 sekundy płyta jest przysysana do podłoża z siłą 15 000 N.Autoliv przeprowadził próby hamulca Torricelli z prędkościami dochodzącymi do 70 km/h. W najbardziej sprzyjających warunkach droga hamowania skróciła się o około 40%. Jak widać na poniższym filmie hamulec Torricelli doskonale sprawdza się na mokrych nawierzchniach, gdy przyczepność kół okazuje się niższa od oczekiwanej.
Wydawać by się mogło, że współczesne auta są odporne na wysokie temperatury. Niejednokrotnie producenci chwalą się testami przeprowadzonymi w ekstremalnych warunkach – nawet w krajach pustynnych. Dlatego też widok dosłownie topiącego się pojazdu bardzo dziwi.Ofiarą ogromnych upałów we włoskim mieście Caorle padło zaparkowane Renault Megane Grandtour. Podawana temperatura dla tego miasta to prawie 38 stopni, ale na słońcu z pewnością było to o wiele więcej. Na parkingu, stosunkowo nowe auto zaczęło się topić – i to dosyć mocno. Ucierpiała tylna lampa, listwy ochronne oraz zderzak. Z drugiej jednak strony nie mamy pewności, czy stopione elementy były oryginalne. Możliwe, że to niskiej jakości zamienniki z o wiele mniejszą odpornością na wysoką temperaturę.Nie mamy jednak wątpliwości, że właściciel z pewnością zdziwił się, gdy zobaczył swój samochód w takim stanie. Ten obrazek powinien dać do myślenia osobom, które zostawiają zwierzęta lub dzieci w pojeździe. Wyraźnie widać, że słońce ma ogromną moc i potrafi zniszczyć nawet samochód – nie wspominając o stosunkowo delikatnym organizmie ludzkim.