Nie wiem jak u Was, ale u mnie królowała jak zwykle whisky Jim Beam.

Przygotowałem się na spory zastrzyk amerykańskich %, a skończyło się na jednym dużym drinku na cytrynie i lampce jakiegoś sikacza z Lidla.
Chyba z tego powodu czuję się świetnie i wstałem już o 7 rano
