Cześć wszystkim. Zapraszam do przydługawej historii...

Aku w moim polo (1.4 TDI z 2004r, ok 180k km) zdechł. znowu... kolejny...
Cała sytuacja zaczęła się jeszcze zimą.
Ogólnie mam to auto od prawie 2 lat, poprzedniej zimy polówka odpalała bez problemu na starym akumulatorze (Bóg wie ile ten aku miał lat), czasem samochód stał nawet kilka dni bez ruchu a mimo to odpalał w mrozy bez zająknięcia.
Niestety minionej zimy sytuacja się diametralnie zmieniła. Po chyba 2 tygodniach stania chciałem ruszyć w teren, a tu się okazało, że nawet centralnego nie jestem w stanie otworzyć bo w akumulatorze nie ma ani ampera prądu. Jakoś do niego wsiadłem, włożyłem kluczyk do stacyjki, przekręciłem i nic. Nawet nie jęknął, żadnych kontrolek, cisza... No to pierwsze podejrzenie padło na aku. Kupiłem szybko jakiś prostownik, wziąłem aku do domu, podłączam instalację a tam na wyświetlaczu prostownika "Error" - a to oznacza rozładowanie akumulatora poniżej 7V (według voltomierza miał 3,6V), przy takim stanie prostownik nie ładuje. No to z powrotem do polówki i po kable do sklepu. Po pół godzinie udało mi się polówkę odpalić na kable od mojego drugiego samochodu. Chwilę pojeździłem, zrobiłem kilkanaście kilometrów, po czym wymontowałem akumulator i zabrałem go do domu. Podłączyłem do prostownika, i ten zaczął się prawidłowo ładować. Niestety na drugi dzień pilnie potrzebowałem samochodu, więc po nocy ładowania odłączyłem go od prostownika i podłączyłem do polówki - odpaliła.
Jednak po 2 dniach znowu aku zdechł, powtórka: kable, krótka trasa, prostownik... po 3 dniach ciągłego ładowania ładowanie zatrzymało się na 3/4 stanu naładowania (według skali na prostowniku). W nocy ze strachu odłączyłem go, bo zaczął dziwnie syczeć co chwilę i bulgotać. Zaniosłem go do polówki, podłączyłem, odpaliłem, pojechałem. Na 3 dni miałem spokój. Ale ile tak można??? Odstawiłem więc auto do mechanika, niech on szuka przyczyny. Po kilku dniach dostałem dwie diagnozy. Akumulator po sprawdzeniu miał tylko 15% sprawności - więc do wymiany. I według mechanika Moduł komfortu do wymiany. Czekałem 3 tygodnie aż mechanik znajdzie właściwy. Zamontował go, zmienił aku na nówkę sztukę i dzwoni że samochód od 4 dni stoi i odpala bez problemu. To go zabrałem, w sobotę.
Dziś jest wtorek (4 dni później), przechodzę koło polówki, a tam dioda przy ryglu nie miga - źle to wróży... Poszedłem po kluczyki i co?? Centralny nie działa. Wsiadam do środka, a auto nawet nie jęknie. Wszędzie ciemno jak w d. u tego.. wiecie...
Coś mu na postoju zżera prąd, akumulator nówka sztuka, moduł komfortu wymieniony. Będę chyba musiał go odstawić do jakiegoś elektromechanika. Ale może ktoś z Was słyszał o podobnych przypadkach, może ktoś ma jakieś typy?
Gratuluję wytrwałym doczytania do końca
