0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.
Zgodnie z informacją przekazaną przez Międzynarodową Unię Transportu Drogowego IRU, 11 lipca 2014 r. formalnie opublikowana została zmiana francuskiego Kodeksu Transportowego.Zgodnie z zapowiedziami nowelizacja wprowadziła karę 30 000 euro i roku więzienia dla przewoźnika, którego kierowca odbiera regularny odpoczynek tygodniowy w kabinie pojazdu.
ZMPD otrzymało 17 czerwca informację, że od 21 czerwca w Belgii wchodzi w życie przepis zabraniający odbioru regularnego odpoczynku tygodniowego w kabinie pojazdu. Za złamanie tego przepisu przewidziano karę grzywny w wysokości 1 800 euro.
Jak anulować mandat i nie dać sobie odebrać prawa jazdy? W Internecie pojawiła się aplikacja, która generuje pisma procesowe w sprawie anulowania rzekomych mandatów. Z ponad 170 tysięcy osób, które do tej pory skorzystały z tej pomocy tylko 15 przegrało sprawę w sądzie. To daje 99% skuteczności dla proponowanej przez portal anuluj-mandat.pl ścieżki odwoławczej. Po tym, jak MSW wprowadziło nowe sankcje dla kierowców, wielu prawników odniosło się krytycznie do nowelizacji przepisów. Jak wyjaśnia prawnik Tomasz Parol w programie "Wolne Głosy", przepis o zatrzymywaniu prawa jazdy na 3 miesiące za przekroczenie prędkości o 50 km/godz. w obszarze zabudowanym jest niekonstytucyjnym bublem prawnym. Po pierwsze, dlatego że przepis nie przewiduje kontroli sądowej, a artykuł 45 i 77 konstytucji mówi o tym, że mamy prawo odwoływać się do sądu w przypadku, kiedy nasze prawa są naruszane. Po wtóre, wystarczy, że zapomnimy naszego prawa jazdy z domu i już policjant nie może nam go odebrać, ponieważ musi wystawić pokwitowanie, a nie jest to możliwe, jeśli fizycznie nie dostanie od nas do ręki dokumentu. Gdyby jednak to zrobił, mamy prawo do złożenia w prokuraturze zawiadomienia o możliwości popełnienia przestępstwa za poświadczenie nieprawdy.Zatrzymanie prawa jazdy nie jest skuteczne w momencie zatrzymania!Kierowco, jeśli policjant zatrzyma cię za przekroczenie prędkości, to jeszcze nie koniec świata! Jeżeli kwestionujesz zasadność zatrzymania, możesz nie przyjąć mandatu i skorzystać ze ścieżki odwoławczej. Policjant przekazuje sprawę do starosty, który wydaje decyzję o odebraniu prawa jazdy. Policjant powinien również w ciągu 7 dni przekazać sprawę do sądu, jednak zazwyczaj tego nie czyni. Wtedy natychmiast składamy do prokuratury zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa o niedopełnienie obowiązków służbowych. Jeśli w końcu sprawa trafi do sądu, możemy podważyć wiarygodność urządzenia, którym dokonywano pomiaru prędkości. Jeśli była to Iskra-1 lub laser ULTRALYTE LTI 20-20 to mamy duże szanse na wybronienie się z zarzutów. Urządzenia te są kwestionowane przez polskie sądy i na podstawie ich wskazań kierowcy nie można ukarać mandatem karnym. Nawet, jeśli sąd wyda wyrok niekorzystny, istnieje droga odwoławcza. Dopiero po uprawomocnieniu się wyroku sprawa trafia do starosty, który wydaje decyzję o zatrzymaniu prawa jazdy. Od tej decyzji również możemy się odwołać, tym razem do samorządowego kolegium odwoławczego. Dopiero, kiedy ten organ podtrzyma decyzję starosty, wtedy rzeczywiście prawnie można odebrać prawo jazdy kierowcy. Jednak ta ścieżka trwa, jak policzyli prawnicy minimum 63 dni. Do tego należy dodać czas na doręczenie pism i opóźnienia poczty i może się okazać, że miną właśnie 3 miesiące od daty zatrzymania przez policję, czyli dokładnie tyle, na ile zawieszono nam prawo jazdy! W tym czasie możemy jeździć samochodem narażając się wyłącznie na 50 złotowy mandat za brak dokumentów w czasie kontroli. Nie dostaniemy za to nawet punktów karnych.Plan rządowy na rok 2015 to ukaranie przynajmniej 1,7 mln kierowców za przekroczenie prędkości!Jak się bronić przed zachłannością rządzących? Na pewno warto znać swoje prawa. W nowelizacji ustawy widnieje zapis, że starosta może odebrać prawo jazdy również na podstawie wskazań z radaru. To budzi wiele prawnych kontrowersji. Jeśli dostaliśmy mandat na podstawie wskazań z radaru, możemy go anulować. W takim przypadku pobieramy wniosek o umorzenie postępowania w sprawie ustalenia sprawcy wykroczenia drogowego i wysyłamy w odpowiedzi na rzekomy mandat. Dlaczego rzekomy? Ponieważ wezwanie nie spełnia wymogów formalnych art. 97 par. 1 pkt 3 kodeksu postępowania w sprawach o wykroczenia, a więc nie jest mandatem! Jak wiadomo, zanim przyjmiemy mandat, musimy przyznać, ze to my kierowaliśmy pojazdem. "Wezwania do właściciela pojazdu o wskazanie kierującego naruszają jego prawa procesowe, a wideo-rejestratory nie mierzą prędkości śledzonego pojazdu", czytamy na portalu. Wygląda na to, że nawet w przypadku zatrzymania prawa jazdy na podstawie wideo-rejestratora w nieoznakowanym pojeździe, sprawa nie musi skończyć się źle. Akcja "Anuluj sobie mandat" zyskuje coraz większą popularność, a użytkownicy pojazdów coraz odważniej korzystają z przysługujących im praw. Szczęśliwie dla kierowców polskie prawo jest dziurawe jak sito.
Właściciele samochodów uważają, że nie powinno się wymagać, by każdy pamiętał, komu udostępnił auto np. kilka miesięcy wcześniej. Co więcej, szefowie firm zatrudniający np. kilkudziesięciu pracowników czasem nie są w stanie ustalić, komu fotoradar zrobił zdjęcie za kierownicą służbowych samochodów. Odmowa wskazania prowadzącego auto może skutkować grzywną dla właściciela w wysokości do 5 tys. zł.Przepis przewidujący grzywnę za niewskazanie przez właściciela kierującego pojazdem w momencie popełnienia wykroczenia jest zgodny z Konstytucją. Wcześniej skargę w tej sprawie złożył prokurator generalny. - To rozstrzygnięcie wyjaśnia kwestię problematyczną. Przepis był różnie interpretowany i teraz nie będzie już więcej wątpliwości przy stosowaniu tego prawa przez służby. Dlatego też jest to dobre rozstrzygnięcie - powiedział zastępca prokuratora generalnego Robert Hernand.W przypadku otrzymania przesyłki z Inspekcji Transportu Drogowego informującej o tym, że fotoradar przyłapał nasz samochód na przekroczeniu prędkości, można albo przyznać się do popełnienia wykroczenia, albo wskazać inną osobę, która akurat wtedy kierowała pojazdem. Wielu kierowców jednak zasłaniając się słabą pamięcią nie chce poinformować, kto siedział za kółkiem. W takiej sytuacji właściciel samochodu dostaje mandat właśnie za niewskazanie kierowcy. Przepis ten budził wątpliwości, dlatego prokurator generalny zgłosił się z tą sprawą do Trybunału Konstytucyjnego. Sędziowie orzekli, że obowiązujące prawo jest zgodne z Konstytucją, zatem kierowcy nie będą mogli w łatwy sposób unikać odpowiedzialności za wykroczenia drogowe.
Jeśli pojazd prowadził ktoś z członków rodziny to według przepisów nie powinniśmy wskazywać sprawcy (kierującego).